czwartek, 13 października 2016

Po wielu latach świetlnych nieobecności...

...powracam.

Przepraszam, że tak rzadko piszę, ale zwyczajnie nie mam czasu. A i tak nikt tego chyba nie czyta, hmm?

Dla zasady, muszę coś napisać w tym poście, i wpadłam na pomysł, aby był to post o suszonych japukach.
Dobrze przeczytaliście.
A więc; suszone japuka (albo jabłka...) robimy tak:
  • Bierzemy 1-2 jabłka (ja preferuję championy), myjemy je i kroimy: na pół, potem jeszcze raz na pół każda połówkę, a następnie na plasterki - jeśli chcecie, by potem były bardziej chrupkie, kroimy na cieńsze plasterki.
  • Uzyskane plasterki kładziemy na papierze do pieczenia/kawałku kartonu/czym tam chcecie.
  • Taką 'tackę' umieszczamy na kaloryferze, suszymy ok. 24 godziny lub więcej (lub mniej :v), jak kto lubi.
  • Gotowe suszki zbieramy do np. papierowej torebki, a papier do pieczenia możemy wykorzystać do następnych suszonych jabłek.
Dodam jeszcze, że 1 jabłko starcza na ok. 2 porcje (zależy jakie jabłko!), no chyba że ktoś jest łakomczuchem tak jak ja i zje wszytko na raz :)) - wtedy warto zrobić sobie więcej.
Przepis - jeśli można to tak nazwać - jest banalnie prosty, do wykonania w każdym praktycznie domu. Takie jabłka są fajną przekąską do szkoły, jako zamiennik batonika (czy czegoś). Wybór należy do Was.

Mam nadzieję, że ktoś to w ogóle czytał mi że się spodobało.
W takim razie - smacznego i do przeczytania wkrótce (mam nadzieję)! c:

wtorek, 30 sierpnia 2016

Deszcz na betonie...

W tamtym tygodniu Kudłacz powinien napisać przynajmniej 2 posty, ale tego nie zrobił bo jest zbyt wielkim leniem.
W tym tygodniu Kudłacz powinien napisać 2 posty, ale tego nie zrobi bo jest zbyt wielkim leniem.
W tym tygodniu Kudłacz odkrył, że dobra polska muzyka nie jest taka zła.

Te trzy zdania podsumowują ostatni tydzień wakacji.
Czy ja naprawdę to napisałam>?

Tak kochani, wakacje dobiegają końca i zaraz rozpocznie się szkoła. Kolejne 10 miesięcy harówki.
Poza tym znacznie wcześniej się ściemnia. Znaczy to, że zbliża się taka niemiła pani na J.

Kudłacz nie ma pomysłu na ten post, więc go zakończy, żeby nie męczyć czytelników i pogłębiać ich (i samego siebie) w depresji.
Ahoj.

środa, 17 sierpnia 2016

piątek, 22 lipca 2016

Adios, szczenięce lata!

Skaut skończył 2 lata.

*BA DUM TSY*

Nieoficjalna data jego drugich już urodzin padła na 20 lipca, jako że wiemy tylko, że urodził się w lipcu. Skaut wcale nie wyglądał, jakby go obchodziło, że chodzi po tym świecie już 2 lata. Zjadł swój urodzinowy Dentastix, podreptawszy na kocyk, i zaczął dyszeć. No cóż. Miejmy nadzieję, że była to oznaka zadowolenia.

Kilka dni wcześniej razem z tatą zabrałam się za 'wakacyjne porządki'. Stare zabawki, pluszaki, figurki i lalki które gdzieś tam jeszcze się poniewierały po kątach i łapały kurz zostały brutalnie wrzucone po kartonowych pudeł i wyniesione z domu. Po całym zamieszaniu okazało się, że  w tych kątach zostało niesamowicie dużo miejsca i zrobiło się bardziej przestronnie.Teraz można znowu coś tam upchnąć i o tym zapomnieć.

Do wyrzucenia poszła też zabawka Skauta, Pola... a raczej jej pozostałość. Skaut tak bardzo się nią i jej poprzedniczką i towarzyszką Pyzą zainteresował, że oddzielił ich głowy od korpusów. (Co za wspaniała zabawa).

Skąd te imiona dla zabawek? Pyza była różową kotką (może dlatego tak się na niej wyżył) z wypukłymi policzkami, a Pola była żółtym niedźwiadkiem... niestety, nie polarnym, ale właśnie od misia polarnego została tak nazwana. Obie były wykonane z tworzywa sztucznego, a nie z materiału, więc dziwię się, że Skautowi zasmakowały.

Zostałam przydzielona do wyrzucenia śmieci, w tym korpusu Poli. Opuszczając blaszane ściany śmietniczka osiedlowego, spojrzałam na jej pozostałości.

Nie wiem, czy można te resztki zabawki uznać za znak, że skończył się jakiś etap w życiu Skauta i moim, ale tak właśnie uznałam.

wtorek, 19 lipca 2016

52 książki w 52 tygodnie!

Hejcio!

Słyszeliście o takiej akcji, jak 52 książki w 52 tygodnie?

Nah.
Polega ona na tym, żeby przeczytać przynajmniej 52 książki w 52 tygodnie (odkrycie!), czyli w rok.
Usłyszałam o tej akcji chyba w lutym?, no i zaczęłam liczyć przeczytane książki. Na razie wychodzi mi, że jeszcze tylko 2 książki, i challenge zaliczony. Nie zamierzam jednak na tym poprzestawać, no bo czym jest dzień bez książki!
Jeśli nie słyszeliście o tym, i nie zaczęliście jeszcze, a chcecie - myślę, że jest jeszcze wystarczająco dużo czasu by podjąć się takiego wyzwania, sprawdzić, ile średnio czytacie książek na rok, może poczuć też smak rywalizacji. Po prostu zacznijcie zapisywać wszystkie książki, jakie przeczytacie.

To tyle na dzisiaj, żegnam się z wami i do zobaczenia przeczytania!

niedziela, 17 lipca 2016

Jak przeklinać po chrześcijańsku

Kurza melodia!
Posty miały być regularnie, a tu co! Coś się Kudłacz rozleniwił, oj, trzeba będzie nad sobą popracować. Nad dotrzymywaniem obietnic. Bo jeszcze się potem okaże, że opuszczę mego fjuczer hasbend w nieszczęściu i chorobie. Wbrew obietnico-przysiędze.
Na krowie kopyto, o czym ja gadam. Ekhm, piszę.
Miało być o przeklinaniu po chrześcijańsku, ale i tak macie tu dwa przykłady, więc zostawię ten temat i przejdę do innego. Do tego bardzo, bardzo niekonkretnego. Luźnego. O tak.
Kolej na pytanie retotycznerryczne: jak tam wakacje?
(To pytanie retoryczne, nie musicie odpowiadać.)

A teraz paplanina o sobie. Ach, Kudłaczu, ty mały egoisto!

Uff. Na szczęście w mieście mojej babci była biblioteka. Wypożyczyłam Zmierzch, sagę, nie pojedynczą książkę, i czytałam (nie, nie po zmierzchu) gdy... gdy nie robiłam nic innego. Chociaż jestem zwolenniczką ideologii najpierw książka, potem film w wypadku pierwszej części postąpiłam odwrotnie.W wypadku kolejnej poprawnie. Yey.
Nie żeby saga była taka okropna, nie żeby miała się znaleźć na pierwszym miejscu moich ulubionych książek. Uznałam po prostu, że to taka jakby klasyka i wypada przeczytać.
Przez to właśnie mój tata ciągle mnie ostrzega, żebym uważała, bo Edward może czaić się za moimi plecami i mnie ugryźć, albo ciągle się pyta kto ugryzł? (standardowo, gdy kończę czytać jakąś (jakąkolwiek!) książkę albo oglądać kolejny odcinek np. PLL, brzmi ono kto zabił?), i ma przy tym ubaw po pachy. W przeciwieństwie do mnie.

To zadziwiające, ale mokry Skaut pachnie naleśnikami. Nie kłamię!
Poza tym wygląda jak bóbr. Przez to nazywam go teraz moim małym Bobrem.
Ach, zapach naleśników jest taki słodki! Będę musiała częściej wychodzić ze Skauciem - przepraszam, z Bobrem! - w deszczu.

A ze słońca nic. U mnie ciągle pada i pada i pada. Leje cały dzień. All day, all night. Chociaż, przyznaję, lubię zasypiać gdy pada deszcz. A Wy?

piątek, 1 lipca 2016

Dziękujemy, Polsko

Przepraszam za nieobecność...

Nigdy za bardzo nie przejmowałam się piłką nożną. Wynikami, euro i tymi podobnymi. Był to dla mnie po prostu kolejny sport, którym wszyscy się podniecali, a ja nie widziałam w nim nic szczególnego. O, polska reprezentacja wyszła z fazy grupowej? "Super." Może poczułam jakiś mały uścisk gdzieś tam w żołądku, może się jakoś ucieszyłam w duchu, ale tego nie wiem, nie pamiętam. Polska w ćwierćfinale? Tu już bardziej mnie ruszyło. "No, niech się cieszą." Ale żadnego meczu nie oglądałam i nie miałam zamiaru tego robić.
Wczoraj jednak się przełamałam. Pierwszy raz obejrzałam jakikolwiek mecz piłki nożnej (serio!). Był to oczywiście mecz Polska - Portugalia. Nie wiem, może przez to, że tata podsunął mi pomysł jego oglądnięcia to zrobiłam.. Nie wiem!
Pech chciał, że trochę się spóźniłam i to ryczący z radości kibice, których było słychać na osiedlu, a nie komentatorzy jako pierwsi uświadomili mi, że zdobyliśmy gola. Zdążyłam na powtórkę akcji i gola Lewandowskiego, nie powiem, ucieszyłam się. Potem mnie wciągnęło. Smuciłam się, gdy przeciwnicy zdobyli gola, gniewałam się za każdym razem, jak nas faulowali, denerwowałam się gdy podchodzili niebezpiecznie blisko naszej bramki i (tak, przyznaję się) złorzeczyłam na Renato Sanchesa i cieszyłam się, że Krystyna (dla niewtajemniczonych: Ronaldo) nie trafił w piłkę... kibicowałam wiernie Naszym, do samego końca, choć nigdy jeszcze tego nie robiłam, tak bardzo chciałam żeby Nasi wygrali! Nie dane mi jednak było krzyczeć z radości na balkonie...
Rzutami karnymi kieruje los, od niego zależy, czy uda się czy nie. Graliśmy znakomicie, ale rzuty karne nie wyszły dobrze - nie dlatego, że nasz bramkarz "zawiódł, że Kuba "spudłował", ale dlatego, że to jest jedno wielkie zrządzenie losu, taka rosyjska ruletka. Nasi zdecydowanie zasłużyli, by być w ćwierćfinale, zasłużyli, aby być w półfinale, ale do półfinału się nie dostali, a dostała się Portugalia - która żadnego meczu nie wygrała!

Nigdy nie sądziłam, że mogę być smutna z powodu przegranej w piłkę nożną. A jednak.

Chłopcy, byliście niesamowici. Cieszę się, że pierwszy mecz, jaki oglądnęłam z Waszym udziałem, to był ten. Pokazaliście, na co was stać - a stać Was na wiele. Pokazaliście, że nie można się poddawać, trzeba dążyć do celu. Jestem dumna, że reprezentujecie nas, Polskę, Polaków. Jesteście dla mnie lepsi od niezliczonej ilości Ronaldów. Dzięki Wam wreszcie doceniłam ten wyjątkowy sport, jakim jest piłka nożna. Wymaga wysiłku, skupienia, celności, szybkości i wielu innych rzeczy o których pewnie nie mam pojęcia, ale przede wszystkim jednoczy ludzi.

A dla wszystkich, którzy negatywnie komentują to, jak bronił nasz niesamowity bramkarz albo to, że Kuba "spudłował" - niech sami wyjdą na stadion i staną w bramce albo naprzeciwko niej. 

Brawo, Polsko.



Najsmutniejsza była jednak ta cisza na osiedlu.

 

sobota, 11 czerwca 2016

Krótka chwila, wielka strata



,,Uzbrojony mężczyzna otworzył ogień po koncercie na Florydzie w piątkową noc, zabijając 22-letnią Christinę Grimmie, byłą gwiazdę The Voice, po czym skierował broń na siebie. Wokalistka podpisywała autografy dla fanów w Orlando's Plaza Live, gdy nastąpiła tragedia. 
Josh Call, sprzedawca, powiedział, że wszedł do miejsca spotkań i zobaczył leżącą kobietę, z której głowy wyciekała krew oraz mężczyznę w kałuży krwi.
Grimmie została zabrana w stanie krytycznym do szpitala, gdzie później zmarła"

...

Taki oto tekst przeczytałam, przeglądając dzisiejsze wiadomości.
Nie znałam tej dziewczyny - nigdy jej nie widziałam, nie słyszałam, nie poznałam - a jednak zrobiło mi się smutno, tak strasznie, strasznie smutno. Nikt nie powinien umierać tak młodo. Nikt nie powinien decydować, czy właśnie w tej chwili ma umrzeć inny człowiek...!

Mężczyzna z bronią zabił najpierw Grimmie, potem samego siebie. Pytam się: dlaczego? 
Dlaczego postanowił zakończyć życie tej dziewczyny? 
Dlaczego wyciągnął broń?
Dlaczego nacisnął spust?
Dlaczego przyprawił jej rodzinę, znajomych, fanów o niewyobrażalny smutek?
Dlaczego...?

Współczuję Rodzinie, Znajomym, Przyjaciołom, Fanom.Coś takiego nie powinno się zdarzyć.
A jednak.

Wiele osób zareagowało na śmierć Grimmie na portalach społecznościowych, przesyłając wyrazy współczucia i wspominając Christinę. To niby niewiele, ale potrafi pocieszyć. Pokazuje to, jak wiele osób ją lubiło, ceniło. Że ta strata boli. I będzie boleć jeszcze przez długi czas.

 ***

R.I.P. Christina.
Miała niesamowity głos.


środa, 8 czerwca 2016

Luźny pościk

Witajcie kochani!

Dość długo nie pisałam, a nawet teraz nie mam za bardzo chęci, pomysłu i ochoty na pisanie czegoś "treściwszego" więc napiszę tzw. luźny pościk.

Nie wiem jak wy, ale ja czekam na wakacje, na ten odpoczynek po całym roku szkolnym, aby zebrać plony moich starań, ale tak z drugiej strony to nie chcę opuszczać mojej klasy, podstawówki... co z tego, że byliśmy ze sobą tylko 5 lat i dalej jesteśmy "podzieleni", ale nie wiem czy kiedykolwiek będę miała tak fajnych/bardzo wkurzających kolegów i koleżanki, ogólnie klasę.
Zaraz sobie zapiszę: za trzy lata mam to przeczytać.
Ale jakoś mam takie opory przed gimnazjum, z drugiej strony już myślę jak tam będzie... ech.

Jest już strasznie gorąco, nauczyciele niby już nie wymagają za dużo i są luźne lekcje, bo wystawili oceny... ale mnie nadal męczą. Zakończenie roku... jest 24, co nie? A ja 20 mam jeszcze konkurs z prawa. Aaaaa.

Znalazłam nową muzyczkę i jestem zakochana po uszy, po czubek głowy! Oczywiście w zespole. A ich piosenki prześcigają się w moich rankingach ulubionych kawałków. Ach, życie, życie.

Siedzę sobie i czytam ELLE na lipiec. Tak w sumie to przeglądam, czytać mi się nie chce. W sumie na półce leżą jeszcze jakieś stare BAZAARY, ELLE w wersji mini.. ale ich też mi się czytać nie chce, nie wspomnę nawet, ze to mini-elle jest po włosku. A poza tym czytam teraz Naprzeciw falom, 5 już chyba tom Spirit Animals. Ktoś czytał? Albo czyta? Piszcie!

O, do głowy wpadł mi pomysł na post, ale to nie na teraz. Na potem. Co masz zrobić jutro, zrób pojutrze.

Chcecie już wakacje, czy nie? Odliczacie? I co tam u Was? Piszcie, ja czytam.

piątek, 27 maja 2016

Biblioteczka Kudłacza: 'Nowa' mitologia?

Witajcie kochani!
Czytaliście może ,,Greckich bogów według Precy'ego Jacksona"? Jeśli tak, to superowo, jeśli nie - musicie to nadrobić! Dlaczego? Czytajcie dalej...

Tak więc, w ,,Greckich..." podobało mi się szczególnie to, jak Percy opowiada o bogach. Na luzie. Z humorem, a jednocześnie dowiadujemy się najważniejszych informacji. To jest według mnie jednym wielkim plusem, bo nie nudzimy się czytając monotonne wywody Parandowskiego, tylko patrzymy na bogów tak jak na... hmm, ludzi? Nie na jakieś niezniszczalne kreatury. Ale na postacie, które mają uczucia, słabości, poczucie humoru. Drugi plus? Ciekawostki. Percy nas nimi zarzuca, co może nam przydać się na lekcji. Trzeci plus? Trudne tematy. Percy ich nie zostawia, ale otwarcie o nich opowiada. Spodobało mi się, jak otwarcie mówił o alkoholu (co do Pana D.). Taka wypowiedź greckiego herosa w takiej książce jest dla mnie bardziej przekonująca niż jakieś wywody naukowców i tym podobne. Czwarty plus? To, że Percy mówi również o jego spotkaniach z bogami. To czyni z tej książki taką trochę powieść.

W dwóch słowach? Gorąco polecam!

czwartek, 26 maja 2016

Odpowiedzialność...

Witajcie kochani!

Zacznę może prosto z mostu...
Bardzo chciałam mieć psa. Strasznie bardzo bardzo. Mówiłam, że będę go brać na spacery, karmić, będę odpowiedzialna i te inne. No i w końcu się pojawił. Mała, czarno-rudo-cappuccinowa kulka słodkości. Do przytulania, do głaskania. Ale potem zaczęły się schody. Pieseczek słodziaczek potrzebował wychodzić co godzinę. I tak przez cały dzień. Spacer, zabawa, sen, spacer, zabawa, sen. I tak w kółko.W końcu przyszła siostra. Ja, wymęczona spacerami i zabawą, pytam się, czy może wyjść ze szczeniaczkiem. 
Odpowiedź? Nie. 
Czy właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że to nie jest sen, że naprawdę teraz spoczywa na mnie odpowiedzialność za pieska, małą istotkę? Chyba tak. Przyznaję się, kilka razy w ciągu tego pierwszego dnia złorzeczyłam na siebie, na psa. A on niczemu winien nie był.

Z czasem było lepiej, i teraz jest najlepiej jak się da. Czasami nie chce mi się wyjść z pieskiem, który ma już 1 rok i 6 miesięcy. Ale wychodzę. Dla siebie i dla psa. Te spacery okazują się potem być bardzo fajne. Świeże powietrze, śpiew ptaków...
W końcu zaznałam jakiegoś takiego 'spokoju' ducha. Wiem, że spoczywa na mnie za zwierzaka odpowiedzialność, zdaję sobie z niej sprawę. Myślę, że takie coś pomaga trochę wprowadzić w dorosłe życie. Ta świadomość odpowiedzialności.

Ostatnio sąsiedzi kupili sobie pieska, yorka. Malutki, milutki, do wszystkich się garnie aby go głaskać. Potem dowiaduję się z rozmowy, że sąsiadka kupiła go dla swojej córki, bo ta nalegała. Ale piesek dziewczynce się znudził. Chcą go sprzedać na olx. Ile z nimi był? Może jeden tydzień...?
Piesek nic nie zawinił. Po prostu dziewczynka go już nie chce, to po prostu go sprzeda. Znudził się, jak jakaś zabawka.
Ale zwierzak to nie zabawka. Decydując się na kupno czy zabranie zwierzęcia do domu - musimy sobie zdać sprawę z odpowiedzialności za malucha i z obowiązków z nim związanych. Że trzeba go karmić, wyprowadzać na spacer, zawozić do weterynarza. Słyszałam, że niektórzy rodzice, przed zakupem psa, chcący sprawdzić czy dziecko podoła obowiązkom, kazali dziecku wychodzić na kilkanaście minut rano - o 6 - po południu, wieczorem. Niezależnie w jaka pogodę. Brzmi nieco drastycznie? Według mnie, jest to prawidłowe postępowanie. Nie można skazać psa czy kota na zapomnienie, zaniedbanie albo wyrzucenie z domu tylko dlatego że się znudził.

A wy co o tym myślicie? 
K.

środa, 25 maja 2016

Olimpijskie znaleziska #2

Witajcie kochani!

Dzisiaj dalsza - i chyba ostatnia - cześć OZ, endżojcie!

UWAGA! MOŻLIWE SPOJLERY! 

poniedziałek, 23 maja 2016

Olimpijskie znaleziska

Witajcie kochani!

Dzisiaj mamy taką krótką notkę, bardziej taką galerię, bo postanowiłam wam przedstawić kilka obrazków, memów i tym podobnych z OH (dla niewtajemniczonych - Olimpijscy Herosi) i Percy'ego Jacksona i Bogów Olimpijskich, znalezionych w Internecie, oczywiście ;) Znaczy, większość może być o Leonie, bo tak jakoś się na niego uwzięłam... ale sami zobaczycie, może jednak nie!

Aha. Jeśli czegoś nie rozumiecie, to pędem do gugla tłumacza ;>

UWAGA! MOŻLIWE SPOJLERY! 

piątek, 20 maja 2016

Kształcenie nie tylko z podręcznika

Witajcie kochani!


Mieliście kiedyś tak, że wiedzieliście coś - i wcale nie dowiedzieliście się tego z podręcznika?  
Kudłaczowi ostatnio się coś takiego przytrafiło i postanowił zrobić z tego notkę :)

No to może najpierw dajmy trochę przykładów z życia wziętych. Konkurs przyrodniczy - a tam pytanie, jak nazywa się chrząszcz przedstawiony na obrazku. I Kudłaczowi przypomina się sytuacja sprzed kilku - kilkunastu? - miesięcy, dokładnie postój na parkingu centrum handlowego. W aucie siedzi Kudłacz i jego tata. A Kudłaczowi nagle się przypomina o zadaniu z plastyki, ma zrobić rysunek wymyślonego zwierzaka kierując się nazwą - Rogaczek. Kudłacz pyta się więc taty, co mógłby narysować, a on odpowiada, że ta nazwa kojarzy mu się z rogaczem jelonkiem - chrząszczem. I od razu pokazuje na telefonie zdjęcie owego chrząszcza. To właśnie wspomina Kudłacz, i już zna odpowiedź na pytanie.

Nie za bardzo do Was przemawia? No to może jeszcze jeden przykład...

Znowu konkurs przyrodniczy, tym razem w młodszych klasach, może w pierwszej - drugiej? I pada pytanie - kim był Krzysztof Kolumb? Kudłacz zna odpowiedź jako jedna z nielicznych. A skąd się dowiedziała, że był podróżnikiem? Z komiksów Dona Rosy o Kaczorze Donaldzie i Wujku Sknerusie (sic!). Komiks opowiadał o wyprawie śladami Kolumba właśnie.

Dobrze, może koniec z tymi przykładami - myślę, że wiecie o co chodzi. Chciałam powiedzieć (napisać!) że wiedzę możemy zdobyć nie tylko z podręczników i Wikipedii. Jak wskazują w/w przykłady, wiedzę zdobyć możemy w różnych nietypowych sytuacjach, rozmawiając z rodzicami, oglądając film, czytając reklamy na billboardach, jeżdżąc na rowerze (kiedy wjadę w kałużę to ochlapię sobie buty!), czytając opakowania po jajkach (kury hoduje się na wolnym wybiegu, w klatkach), spadając z krzesła (wiem na czym polega grawitacja!), czytając komiksy, jeżdżąc do Turcji (Merhaba!) no i oczywiście - czytając wszelakie książki...

A wy skąd zdobywacie wiedzę? No i wiecie, dlaczego dałam sowę na "okładkę"?

sobota, 14 maja 2016

Pikselowa pomoc

Witajcie kochani!


To pierwszy post po zdjęciowym kryzysie :)
Ale dzisiaj nie o tym, ale o pomocy zwierzakom - takiej nie za bardzo tradycyjnej. Bo internetowej.

W dzisiejszym świecie technologia - internet i te inne - są używane w najróżniejszych celach i zdecydowanie się przydają,  w codziennym życiu włącznie. Tych nowości używamy w najróżniejszych celach, i jednym z nich jest pomoc. Nie tylko dla ludzi, instytucji, ale również zwierząt.

Pomagać zwierzętom przy użyciu technologi możemy na różne sposoby. Jednym z nich jest przelew bankowy (czy jak to tam się nazywa ;)). Możemy to zrobić tradycyjnie, ale Internet często zwycięża. Ale teraz opowiemy sobie o innych sposobach.
Jest wiele stron schronisk czy fundacji na rzecz zwierząt itp. Jedną z nich jest pustamiska.pl - gdy na nią wejdziemy, możemy - raz dziennie - kliknąć na miskę, a gdy klikniemy 70 razy zapewnimy zwierzakowi poprawę bytu. 
Kolejną taką stroną jest karmimypsiaki.pl. Strona ta jest nieco bardziej rozbudowana. Gdy wejdziemy w PROJEKTY a następnie w POMAGAJ CODZIENNIE możemy kliknąć na każdy baner. Kiedy banery zostaną kliknięte wystarczającą ilość razy - 3 miliony - ich partner zasponsoruje te właśnie billboardy.
Karmimy Psiaki prowadzą wiele innych działań dla zwierząt. Można im pomóc, biorąc udział w ich akcjach, koncertach, zbiórkach karmy, przekazując 1%, a także wirtualnie adoptując zwierzaka (nie tylko na Karmimy...) lub nakarmić go (wybieramy psiaka, którego chcemy nakarmić, podajemy imię, wiek i e-mail).

Dzięki technologi mamy więcej sposobów, by pomagać zwierzętom. Nie zapominajmy jednak o tych "tradycyjnych" sposobach - zbiórce pieniędzy, karmy, i - oczywiście - adopcji. 
 Zwierzaki adoptowane pokochają nas swoimi małymi wielkimi serduszkami, a to jest najcenniejsze, co można od naszych braci mniejszych dostać.

piątek, 13 maja 2016

Problemy, problemy, problemy

Witajcie kochani!

Dzisiaj taki post na szybko (i bez zdjęć, zaraz dowiecie się dlaczego), mam troszkę informacji.
A więc:
  • Po pierwsze, jeśli ktoś wchodził na bloga, na pewno zauważył, że wszystkie zdjęcia włącznie z tłem i nagłówkiem zniknęły, a pojawił się taki szary znak stopu czy coś. Musze się z tym uporać, dlatego założyłam tymczasowe tło i normalny nagłówek, a teraz muszę pozmieniać wszyściuteńkie zdjęcia :( Jeśli ktoś wie jak rozwiązać problem inaczej - piszcie, proszę!
  • Po drugie, post może się szybko nie pojawić właśnie przez te w/w problemy. 
Tyle na dzisiaj,  wracam do wstawiamia zdjęć, więc...
do następnego postu (miejmy nadzieję ze zdjęciami)!

~ Aha, i wiecie, że dzisiaj piątek trzynastego? ~

EDIT

No, nareszcie, wszystkie zdjęcia są, tło i nagłówek również... tyle że te w potach mogą być trochę inaczej ustawione, ale co tam. Nie wiem jaka była przyczyna tej "awarii", ale mam nadzieję, że to się więcej nie wydarzy ;)

środa, 11 maja 2016

Biblioteczka Kudłacza: Wymruczane

Witajcie kochani!



W drugiej części Biblioteczki Kudłacza opowiemy sobie o kilku kocich lekturach.



1. Moje domowe tygrysy - Aleksandra Sawicka

Książkę tą czytałam dość dawno temu, ale ciągle miło ją 'wspominam'. Bardzo ciekawie napisana, opowiada o kotach - oczywiście. Do niektórych rozdziałów, wydarzeń dołączone są komentarze Doroty Sumińskiej, lekarki weterynarii i publicystki, której książki bardzo sobie cenię. 
Wiele z wydarzeń opisanych w książce wydarzyło się niejednemu kociarzowi. Emocje, jakie autorka "włożyła" do Moich domowych... naprawdę czujemy i wydaje się , ze razem z nią przeżywamy opisane wydarzenia. Komentarze Sumińskiej wytłumaczą nam niejedne kocie zachowanie i pomogą w wychowaniu mruczków.

2. Tajemnica białego kota. Baśnie o kotach z całego świata -

Kot to zwierzę tajemnicze i magiczne. Czasem łagodne, czasem drapieżne, czasem leniwe, czasem skore do zabawy. Często nieprzewidywalne. Trzeba jednak przyznać, że kocie mruczenie jest niezwykle przyjemne, a wdzięk i uroda tych futrzanych stworzeń naprawdę zachwyca. Nic dziwnego zatem, ze grono ich miłośników jest ogromne. I to od dawna, gdy tylko zamieszkały z człowiekiem, we wszystkich zakątkach kuli ziemskiej. Dowodzą tego zamieszczone tu baśnie różnych stron świata. To obowiązkowa lektura dla wszystkich, którzy lubią koty, zarówno dzieci, jak i dorosłych. Tak, bo pięknie ilustrowane - zgodnie z duchem regionu, z którego pochodzą (Anglia, Rosji, Chin, Japonii, Indii itp.) - baśnie to opowiastki nie tylko miłe, wzruszające lub zabawne, ale także dyskretnie pouczające. Ileż w nich kociego wdzięku. Ileż jest prawdy w tym stwierdzeniu! Ta książka, choć niewielkich rozmiarów, może stać się jedną z Waszych ulubionych książek Pięknie ilustrowana, pięknie wydana.

3. Koty, krowy i potwory - Wojciech Batek

Tym razem to nie człowiek, a kot jest narratorem. Kotka Plama opowiada o zwykłych i tych niezwykłych wydarzeniach w jej rodzinnej wsi Pyzówce. Pełna wzruszeń, nieco tajemnicza i przede wszystkim ciekawie napisana, a przy tym ilustrowana zdjęciami pozwoli oderwać się od rzeczywistości i znaleźć się na spokojnej wsi w Gorcach, w której dzieją się rzeczy niezwykłe - takie, które czasami tylko koty mogą zobaczyć.

To książka, którą rodzice będą z przyjemnością czytać małym dzieciom, a starsze same sięgną po nią, chcąc wiedzieć, co łączy koty i krowy. Każdy kto kocha zwierzęta, pola i lasy oraz znikającą powoli piękną polską przyrodę i chciałby dowiedzieć się, co mają ze sobą wspólnego krowy, koty, potwory i inni mieszkańcy Pyzówki, powinien przeczytać tę książkę.

4. Mruczę, więc jestem - Franciszek J. Klimek

Tomik wierszy Franciszka Klimka emanuje kocim wdziękiem i humorem. Wiersze o kotach - małych i dużych - są idealną lekturą dla wszystkich wielbicieli kotów i miłośników słowa rymowanego, jednym słowem dla "wrażliwców". Z twórczością Klimka spotkałam się po raz pierwszy w magazynie Kocie Sprawy. Wiersze od razu mile mnie zaskoczyły i postanowiłam zakupić Klimkową książkę - co zaowocowało miłym spędzeniem czasu i jeszcze większym zachwytem jego twórczością. Naprawdę, wiersze w tym tomiku 'wchłoną' nie tylko kociarze mali i duzi, ale i czytelnicy, którzy z kotami styczności nie mieli.

5. Dziewięć wcieleń kota Deweya -



piątek, 6 maja 2016

Śpij, koteczku, śpij...

Witajcie kochani!

Dzisiaj o zwierzakach, a dokładniej - o tym, czy zwierzęta śnią.

Według mnie – oczywiście, że tak.
Każdy, kto ma psa lub kota (a nawet i inne zwierzę) na pewno kiedyś widział, jak we śnie jego pupil przebiera łapkami jakby biegał, szczeka, powarkuje, miauczy, marszczy nos, dostaje „drgawek”. Dla właściciela jest to wystarczający dowód na to, że zwierzęta również tak jak my, ludzie, miewają marzenia senne. Nawet na forach internetowych można znaleźć opinie właścicieli o snach zwierząt.

To, że zwierzęta potrafią śnić, udowodniono naukowo. Matthew Wilson i Kenway Louie z Massachusetts Institute of Technology przedstawili godne uwagi dowody, że w mózgach śpiących szczurów zachodzą zjawiska, które niedwuznacznie sugerują występowanie u tych gryzoni marzeń sennych. Skoro zwierzęta, które uważane są za mniej rozwinięte i inteligentne od psów, śnić potrafią, to psy i koty również.

Ciekawe jest również to, że różne psy śnią w różny sposób. ,,Maluchy znacznie częściej wchodzą w fazę REM niż starsze. I tak, miniaturowe pudle śnią nawet i co dziesięć minut, podczas gdy u wilczarzy irlandzkich i mastifów między jednym snem a drugim minąć może nawet półtorej godziny. Jest jeszcze jedna cecha, która upodabnia w tym względzie psy do ludzi. Długość psiego snu także zależy od wieku, a młode osobniki śpią znacznie więcej niż starsze. Bez względu jednak na wiek i czas trwania snu, marzenia senne występują tylko w tych stanach świadomości, które charakteryzują się swoistą aktywnością elektryczną, dającą się zarejestrować i opisać. Można więc powiedzieć, że występowanie marzeń sennych wymaga posiadania pewnego poziomu świadomości, a, jak dowodzą opisane doświadczenia i obserwacje, psy śnić potrafią" Takie stwierdzenie możemy wyczytać w książce S.Coren - "Tajemnice psiego umysłu". Jednak religia katolicka twierdzi, że zwierzęta nie mogą śnić, ponieważ marzenia senne są darem od Boga - a zwierzęta nie mają duszy. Ja osobiście nie zgadzam się z tym twierdzeniem.

Jak można przeczytać w "Domu Na Wzgórzu" Shirley Jackson, ,,niektórzy uważają, że nawet skowronki i koniki polne muszą mieć jakieś sny".

sobota, 30 kwietnia 2016

Krytyka, ale czy konstruktywna?

Witajcie kochani!


Z początku ten post miał być po prostu moją pierwszą analizą, ale... zrezygnowałam z tego pomysłu.
Podczas przeglądania opowiadań, które potencjalnie można by rozważyć, wpadła mi do głowy pewna myśl.

Swego czasu czytałam analizy Paskud i ,,Przyczajonej Logiki...." i dalej je czytam, ale kiedyś, gdy podczytywałam jakąś jedną analizę, chyba na "Przyczajonej...", pomyślałam: to opowiadanie nie jest takie złe.
Zaczęłam czytać samo opowiadanie bez komentarzy analizatorów i jeszcze bardziej utwierdziłam się w tym przekonaniu.
Następnie przestudiowałam dopiski i uwagi autorów.

Moja refleksja polegała na tym, że owszem, ciekawe i zabawne wtrącenia potrafią rozbroić nas swoją trafnością, ale mam wrażenie, że konstruktywna krytyka nierzadko zmienia się na krytykę, która czasem jest nie na miejscu. W końcu... do wszystkiego można się przyczepić i obśmiać. Nawet najlepsze opowiadanie może zostać wykpione, wyszydzone. Oczywiście, niektórych dzieł nie jest się w stanie czytać, ale odnoszę wrażenie, że coraz częściej są analizowane, w sensie negatywnym, dobre opowiadania.

Właśnie, analizowanie. Co jako pierwsze przychodzi nam na myśl, gdy słyszymy analizatornia? Strony internetowe, na których analizowane, rozpatrywane są najczęściej opowiadania. Ale czy zwróciliście uwagę, że te analizy mają zazwyczaj charakter negatywny, obśmiewczy? Jeszcze nie spotkałam się z analizatornią, na której opowiadania są analizowane inaczej - bardziej pozytywnie, jako zaznaczenie rażących błędów, ale i pochwalenie np. ciekawego zastosowania tego a tego, ładnego stylu, poprawności ortograficznej.

Kończąc ten post, chciałabym zwrócić uwagę na to, jak często spotykamy się z nienawiścią (i hejtem) w naszym życiu, w Internecie. Czy nie warto by zamienić jej na odrobinę więcej życzliwości?

środa, 27 kwietnia 2016

Konie w filatelistyce

Witajcie kochani!


Dzisiaj trochę o filatelistyce, a dokładniej o koniach na znaczkach :>

Konie na czystych i kasowanych znaczkach pocztowych są dosyć często spotykane. Małe, papierowe prostokąty z końskimi łbami lub sylwetkami można obaczyć w prawie każdym klaserze. Poniżej prezentuję najciekawsze (według mnie) znaczki z motywami konia.

 


 Seria 6 polskich znaczków, a na nich: koń rasy wielkopolskiej, lipicańskiej, angielskiej, konik polski, koń rasy arabskiej i ardeńskiej. Numery od 3042 do 3047.







Polskie konie arabskie, nr 4173-4176. Od lewej: klacz maści gniadej, ogier maści siwej, ogier maści gniadej, ogier maści siwej.


Koń karabaski, znaczek z Azerbejdżanu, wydany w 1993.


Koń Przewalskiego z młodym, nr 2584, zoo w Warszawie



Bloczek z Gwinei - konie afgański, mustang, shire, arabski, appaloosa i quater horse.


 Bloczek z Gwinei - koń pełnej krwi angielskiej, lipicański, palomino (maść), haflinger, koń fiordzki i koń belgijski.


 Znaczek z kanady, koń kanadyjski i kuc nowofundlandzki (?).

A także kilka innych:



 Co o nich sądzicie? 

Wiele ze znaczków jest zagranicznych, więc mogą wyniknąć pewne nieścisłości co do maści czy rasy; za wszelkie takie błędy przepraszam! Pracując nad tym postem korzystałam z tłumacza a poza tym nie za bardzo znam się na koniach :/

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Szczęście w praktyce

Witajcie kochani!


Byliście kiedyś smutni, przygnębieni i nie wiedzieliście jak się pocieszyć?
Owszem, herbata i dobra książka też pomagają. W dzisiejszym poście jednak nie o to mi chodzi - bo chodzi o sport.

Gdy uprawiamy sport - niezależnie jaki, chodzi o zwykłą aktywność fizyczną - masz mózg wytwarza endorfiny, czyli tzw. hormony szczęścia, które powodują... no, po prostu uczucie szczęścia. 

Nie musisz koniecznie zostać mistrzem w pływaniu stylem grzbietowym albo zdobyć I miejsce w szkolnych zawodach skoku w dal. Sport uprawiaj dla przyjemności, sukcesy nie muszą być priorytetem!

Ostatnio popularne stało się bieganie i coraz częściej widzimy w mieście, parku czy nad jeziorem osoby uprawiające właśnie tą dyscyplinę. Też chciałbyś być aktywnie fizycznie, ale nie lubisz biegać? Co z tego, że inni właśnie tak spędzają swój wolny czas! Zamiast podążać za trendami, możesz przerzucić się na rolki. To też sport! Jazda na rolkach ma tę przewagę nad bieganiem, że w dużo mniejszym stopniu obciąża stawy. Przy tym skutecznie spala tkankę tłuszczową oraz rozwija mięśnie nóg i pośladków. Teraz pozostaje tylko kupić dobre rolki i zacząć swoją przygodę z rolkarstwem.

Tak samo z innymi formami aktywności fizycznej. Co z tego, że nordic walking uprawiają zazwyczaj starsze panie? Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś potowarzyszył swojej babci i miło spędził czas. Zimą nie jeździsz na rolkach, ale możesz spróbować wtedy swoich sił w jeździe na łyżwach. Możesz także łączyć pasje, np. hokej i łyżwiarstwo, gimnastykę artystyczną i jazdę konną. Spodobała ci się Katniss ze swoim łukiem i kołczanem? Czemu nie zacząć trenować łucznictwo!

Każdy sport daje nam pozytywną energię i dobrą kondycję w gratisie. Najważniejsze to przemóc się i zacząć być aktywnym fizycznie.  

Chcieć to móc, a móc to chcieć!

sobota, 23 kwietnia 2016

Biblioteczka Kudłacza: Zimowe lektury

Witajcie, kochani! Dzisiaj mam dla Was pierwszy post z serii Biblioteczka Kudłacza. 
Mam nadzieję, ze się Wam spodoba :D


Zimowe lektury - czyli książki, których scenerią jest zima, mroźna i biała, a często nawet i Boże Narodzenie. Nie musimy ich czytać tylko i wyłącznie zimą, okryci kocykiem i z kubkiem parującej herbaty w rękach - takie książki nadają się również do czytania w innych porach roku.
Jakie książki Kudłacz wygrzebał więc ze swojej biblioteczki?

1. W śnieżną noc - Lauren Myracle, John Green, Maureen Johnson

Współpraca trzech autorów, w tym J. Greena, autora znanych Gwiazd naszych wina, przyniosła niesamowite efekty. Książka zawiera trzy różne, a jednak powiązane ze sobą opowiadania rozgrywające się w tytułową śnieżną noc - w Wigilię miasteczko Gracetown zostaje zasypane śniegiem, co może i wygląda niesamowicie romantycznie i nadaje świątecznego nastroju, ale sprawia dosyć dużo kłopotów. No i kto by pomyślał, że przedzieranie się przez zaspy albo nieplanowana kąpiel w przerębli doprowadzą do poznania świątecznej miłości?
Książkę bardzo dobrze się czyta, historie opisane tutaj łapią za serce, a czasami rozśmieszają do łez. Autorzy naprawdę się postarali i wspólnie stworzyli bardzo fajne dzieło, myślę, że każdemu się spodoba.



2. Felix, Net i Nika oraz Trzecia Kuzynka - Rafał Kosik

7 książka z serii Felix, Net i Nika również rozgrywa się zimą. Tym razem przyjaciele jadą na zimowisko do pensjonatu Try Kuzynki, który mieści się na odludziu i prowadzą go dosyć dziwne starsze panie. Powoli odkrywają tajemnice domu, a czytelnik ma przy tym ubaw po pachy z tekstów Neta i dreszczyk emocji towarzyszący czytaniu przygód trojga przyjaciół. Jest według mnie jedną z najlepszych z serii, wciąga na długie godziny i nie można się od niej oderwać! Dla zachęty fragment z książki: 
,,...- O ja pierdykam! - Net zawinął się szczelniej w kołdrę i wydudnił ze środka - wyczuł nas, domyślił się. Powiedz, że... obaj śpimy. Może uwierzy.
- To z pokoju Niki - westchnął Felix. - (...) Chyba czegoś potrzebuje.
- Eee... - dobiegło spod kołdry. - Może ma senny tik w nadgarstku. Sen pingpongowy..."

3. Pretty Little Liars. Sekrety - Sara Shepard

Nadeszły święta, a Kłamczuchy mają nowe postanowienia, jednak A. dopilnuje, aby ich nie zrealizowały. Tajemniczy prześladowca śledzi je na każdym kroku i wkrótce wiele ich tajemnic może wyjść na jaw...
Cztery przyjaciółki i cztery historie - wszystkie rozgrywające się w święta, a przy tym mnóstwo, mnóstwo sekretów! Każda historia jest wyjątkowa, czytając książkę czuje się emocje bohaterek i co jakiś czas wybucha się śmiechem. Naprawdę wciągająca książka, co tam, że na początku wygląda na obszerną i bardzo, bardzo długą - gdy skończy się ja czytać, żałuje się, że nie Shepard nie napisała więcej o naszych kochanych Kłamczuchach.. 
Tom można czytać niezależnie od serii, jednak ja uważam, że warto przeczytać choćby I część PLL, aby w pełni rozumieć napomknięcia o wydarzeniach from the past.



4. Noelka - Małgorzata Musierowicz

Noelka to siódmy tom cyklu Musierowicz dla młodzieży zwanego Jeżycjadą. Główną bohaterką książki jest zarozumiała Elżbieta - Elka - która na skutek nieoczekiwanego biegu wydarzeń zostaje Aniołkiem i musi towarzyszyć Gwiazdorowi, Tomkowi, podczas chodzenia po domach i rozdawania prezentów w wieczór Wigilijny. Przez ten jeden dzień zmienia się jej postawa w stosunku do siebie i do innych.
Już wcześniej czytałam Jeżycjadę, lecz przerwałam czytanie na Brulionie Bebe B. i dopiero niedawno przeczytałam Noelkę. Spodobała mi się jednak i zamierzam czytać Jeżycjadę dalej, ponieważ seria jest po prostu fajna, dobrze się ją czyta i nie nudzi.



5. Linia serc - Rainbow Rowell


Rainbow Rowell  wcześniej zaskoczyła mnie całkiem pozytywnie swoją powieścią Fangirl i kiedy zobaczyłam Linię... od razu zabrałam się do czytania. Książka opowiada o Georgie McCool, scenarzystce komedii z Los Angeles, która w święta Bożego Narodzenia wybiera pracę zamiast świętowania w rodzinnej Nebrasce. Wtedy jej małżeństwo staje nad przepaścią, ale sytuację ratuje tajemniczy żółty telefon.
Szczerze mówiąc, w środku książki zaczęłam się trochę nudzić i mozolnie brnęłam naprzód, bez większego entuzjazmu. Nie zrezygnowałam jednak z czytania i wyszło mi to na dobre, bo koniec przybiera troszkę tempa i był nawet zadowalający. Podsumowując - nic nowego. Dla wytrwalszych czytelników.



Jak na razie to tyle, do następnego postu!

sobota, 16 kwietnia 2016

Powrót po przerwie

Witam po przerwie, mam kilka informacji, myślę, że niektórych zainteresują.
Po pierwsze, blog przejdzie zmianę - zmiany dokładniej - ponieważ postaram się nie zamieszczać tutaj postów o niczym, tylko takie bardziej treściwe.
Po drugie, zacznę używać dużych liter...
Po trzecie, postaram się pisać regularnie i ciekawie. Postaram!
Po czwarte, być może zmienię nieco oprawę graficzną i inne, ale to nie jest pewne.

Jak na razie to tyle, do następnego postu!